Translate

czwartek, 12 grudnia 2013

Nowe Kawkowo, Lawendowe Pole, Anioły Anny Grądzkiej i zimowe pejzaże Urszuli Raczak

Kilka dni temu odwiedziłam cudowne miejsce, wciąż jestem pod wrażeniem wyprawy, opowiem Wam o niej.
 Zadzwonił do mnie przyjaciel z propozycją wizyty w Nowym Kawkowie. Powiedział, ze powinnam poznać ludzi, którzy tam żyją i tworzą. Słów mi brakuje, żeby opisać to spotkanie. W miejscu gdzie zdawać by się mogło nic już nie, bo dookoła tylko warmińsko -mazurskie pagórki pokryte o tej porze roku grubą warstwą śniegu jest wieś- Nowo Kawkowo. A w niej mieszkają ludzie, którzy żyją w rytmie, który wyznacza im przyroda, miałam wrażenie , ze czas stanął w miejscu. Wiecie jak to jest poznać kogoś przed chwilą i czuć się tak jakby znajomość trwała od zawsze. W kuchni przy wielkim stole,grzejąc się ciepłem kaflowego pieca z kubkiem herbaty w dłoniach doświadczyłam właśnie takiego uczucia.
Poznałam Joannę Posoch,która stworzyła magiczne miejsce- Lawendowe Pole. Annę Grądzką, która jest autorką obrazów z Aniołami. Urszulę Raczak, która tworzy biżuterię z wełny i jest autorką pięknych pejzaży.Wszystko co tam widziałam nie sposób w słowach opisać. Tam trzeba być, poczuć zapach lawendy zmieszany zapachem jabłek, posłuchać rozmów, pobyć,odsapnąć.
W Nowym Kawkowie spotkali się ludzie, którzy żyją i tworzą z pasją i miłością do tego co ich otacza. Dzisiaj pokaże Wam tylko niewielki wycinek tego co przywiozłam, bo nie wróciłam z pustymi rękami. W głowie mam pełno nowych pomysłów, planuję już kolejną wizytę. A wyroby stworzone przez ludzi, o których Wam wspomniałam niedługo będą do nabycia w www.sjakszydelko.pl


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Bombki

Szklane bombki- stworzone tradycyjną metodą- nie maszynowo, ale każda z ogromnym kunsztem powstała w rękach człowieka, który ze szklanej masy nadał im idealny okrągły kształt. Ja te cudności ubrałam w koronkę. Dlaczego ubieram szkło? Wyobraźcie sobie jak cudnie wyglądają wśród gałązek świerku, połyskując w świetle choinkowych świeczek w wigilijny wieczór






Jarmark Świętego Mikołaja w Mrągowie

Ksawery szalał, impreza była zagrożona...ale łaskawie wiatr ustał, śnieg prószył z lekka i mieliśmy możliwość spotkać się w Mrągowie na corocznym Jarmarku. Było ozdoby światecznie, były pyszności na stół, a wszystko to przy dźwiękach kolęd.






niedziela, 1 grudnia 2013

Anioły :* Niśki

Cicho prawie bezszelestnie pojawiły się Anioły. W moim domu zwiastują nadchodzące Święta. W moim życiu- zaskakuję mnie to ile razy widziałam je w oczach ludzi, w ich bezinteresownym zaangażowaniu w moje sprawy. Dziękuje wystarczy?
I jeszcze jeden Anioł, czy wiecie, ze można "hodować" Anioła w domu? Ja tak mam. Mój Mały Aniołek ma już osiem lat i wychowanie oj nie należy do najprostszych i najłatwiejszych- ale to przecież istota inna od zwyczajnych ludzi, i nie zawsze łatwo nam jest się porozumieć...ale nikt inny kogo znam nie ma w sobie tylu pokładów miłości .





środa, 20 listopada 2013

Dużo pracy w Pracowni

Od początku trzeba zacząć! Zaczynam więc od chaosu, dużo się teraz dzieje, zaczął się gorący okres. Powstają Aniołki, koronkowe bombki, gwiazdki. Wszystko trzeba zrobić łapkami, usztywni, ubrać w piórka i już za chwilę gotowa będzie Świąteczne Kolekcja w S jak szydełko, a tu proszę zdjęcie od kuchni...

wtorek, 19 listopada 2013

Miś Teodor

Witam, dzisiaj chciałabym przedstawić Wam Misia Teodora. Kudłaty jest calutki od czubka uszy aż po koniuszek ogona. Futerko jest mięciutkie ze złotym połyskiem. Misia można znaleźć na www.sjakszydelko.pl

czwartek, 7 listopada 2013

Dywaniki odprężają

Właśnie taka mam refleksję na temat dywaników. Nie ukrywam , ze w dużej mierze chodzi tu o moje dywaniki. Po części temat jest Wam znany pisałam o różowym dywaniki do pokoju dziewczynek, otóż ten ma sie dobrze( dywanik) trochę za sprawą proszku w różowym pudełku...Tak! Moje córki zainspirowane programem kulinarnym, który oglądałyśmy postanowiły urządzić sobie na nim ucztę, głównym daniem była pizza z ketchupem, który przez "wypadek" wtarłam się w dywan,ale ! uff udało się i dywan wciąż jak nowy po praniu ma się dobrze.
Wracając jednak do tematu odprężenie, lubię robić dywaniki, mimo, że proces tworzenia jest złożony to jednak przyjemny. Po pierwsze trzeba mieć odpowiedni materiał. Ja pozyskuje takowy na "szmatach"- dla nie wtajemniczonych robocza nazwa dla second handów. Tu pierwszy plus, trzeba się wybrać po materiał, wyszperać , a przy okazji zawsze można znaleźć cudownej urody sukienkę, lub chociaż bluzkę dla siebie- a nic tak nie poprawia humoru jak nowa szmatka w szafie, prawda?. Czasami zdarza się tak, ze materiał zakupiony musi czekać na swój moment, trzeba jeszcze dobra angielską zasłonę lub prześcieradło spruć- żeby powstał kłębek sznurka.I tu kolejna zaleta nic tak nie rozładowuje stresu jak tworzenie takiego sznurka. T kiedy widzi , ze zabieram się za "darcie"- to jego robocza nazwa dla kolejnego etapu produkcji, potrafi określić mój poziom stresu. Jeśli bowiem w ruch idą prześcieradła znaczy, ze dzieci dały w kość, ale jeśli jest to sztywna lniana kotara znaczy- to był ciężki dzień. Kiedy jednak poszarpię się z tkaniną, zła energia znajduje ujście, a i pożytek jest, bo mam gotowy sznurek na dywanik. O sam procesie szydełkowania pisać nie muszę, to już czas relaksu i odprężenia. A to efekty mojej pracy
granatowy, do łazienki?
purpurowo- bordowy, do sypialni?
biało- niebieski, do pokoju dziecięcego?
śliwkowy, do biblioteki. ?

czwartek, 31 października 2013

Zapasy na zimę i Koniki na Huberiadę


OOOOO! A zaległości się narobiło! Do roboty, czas zebrać pajęczyny z odrobinę opuszczonego bloga...To nie tak , ze nic nie robię. Dzieje się jednak tyle, że nie wiem w co ręce włożyć, ale nie narzekam :).
Straszą długą i mroźną zimą, postanowiłam zrobić zapasy, a jak postanowiłam to zrobiłam. Będę miała co robić w długie, mroźne. Są włóczki na czapki, szale, chusty, na nowe Misie, i już pomyślałam o nadchodzących świętach.
I jeszcze z ostatniej chwili najświeższe, bo z wczorajsze go wieczoru. Koniki. Filcowe breloczki zrobione na specjalne zamówienia dla Szkółki Jeździeckie Agnieszki Waraksy z okazji Huberiady, która odbędzie się 02.11.2013. W imieniu organizatorów zapraszam serdecznie.

niedziela, 13 października 2013

Zjadłbym coś...

Witam. Znacie pewnie ten charakterystyczny dźwięk otwieranych i zamykanych co chwila drzwi lodówki. Wczoraj T własnie poszukiwał czegoś do jedzenia, i mimo, że ja z siatami ze spożywczego ledwo się do domu doczłapałam, on nie miał nic do jedzenie. Hm...bywa...
I specjalnie dla męża :), i dla reszty domowników zrobinałm pyszną sałatkę jarzynową. O tej porze moim zdaniem jest najlepsza, bo warzywa jeszcze swieże, prawie prosto z pola, pachnące i smaczne mniam

poniedziałek, 7 października 2013

no zimno jest...

Bardzo długo broniłam się przed świadomością, że oto mamy jesień! Nie, nie taka, złota polską, ale zimną i szarą. Na ziemie przywołało mnie zapalenie oskrzeli, które wprost przeczągało cała rodzinę i wymęczyło "nie możebnie" wszystkich nas. Teraz jest już dobrze, możemy znowu oddychać pełną piersią, noce przesypiamy  nie targani wściekłym kaszlem, ojejej naprawdę..." o zdrowie! ile Cię cenić ten tylko się dowie..."

Nie był to jednak czas stracony, bo skoro nie spałam, aura za oknem nie zachęcała do spacerów, to szydełkowalam. Oto wzór chusty, który już wcześniej Wam pokazywałam, ale tak bardzo mi się podoba, ze powtórzyłam go w kolejnych kolorach



sobota, 21 września 2013

Z pola bitwy

Witajcie. Zacznę od razu od sedna sprawy. Mamy remont. Powstaje moja pracownia. Miejsce , w którym w spokoju i ciszy ( tu puszczam oko do wszystkich, którzy wiedzą jak to jest w spokoju i ciszy pracować w domu z dwojgiem bardzo energicznych dzieci) będę mogła oddać się w pełni swojej pasji. Pracownia będzie na poddaszu, w pomieszczeniu, które do tej pory pełniło funkcję jedynie suszarni. Remont, który miał trwać dzień, dwa... trwa już drugi tydzień. Mój "kierownik budowy" czyli T uspakaja mnie jednak i mówi, że teraz to już bliżej niż dalej, taaaaaa, a jest tak
Teraz, kiedy do Was piszę "kładą się" regipsy. W domu hałas, mnóstwo kurzu, ale cel uświęca środki! Wytrzymamy! i już za chwilę pochwalę się kompletem zdjęć nowej, pięknej, przestronnej pracowni. A teraz proszę słoneczniki, które pomimo zawieruchy związanej ze zmianami w naszym ustabilizowanym życiu zrobiły mi niespodziankę i zakwitły. Dlaczego mnie to tak zaskoczyło? Tego lata mój niewielki ogród absolutnie został przeze mnie zaniedbany, i kiedy do niego zaglądam zaskakuje mnie to jak bardzo dobrze radzą sobie moje roślinki. No tak rozgadałam się zbędnie, a miały być słoneczniki... o tak proszę prezentują się na z lekka zakurzonym dzisiaj biurku.
I jeszcze z ostatniej chwili, chusta, która właśnie dotarła do swojej nowej włascicielki
 Wracam na budowę, bo może moja przesympatyczna ekipa remontowa ma ochotę napić się kawy, albo coś przekąsić. Pozdrawiam


niedziela, 8 września 2013

O tym co się działo

  Witam, napisać muszę o tym co się działo. Działo się wiele. Postanowiłam założyć firmę. Postanowienie powzięłam i poczyniłam kroki ku temu niezbędne. I w cale to nie jest takie trudne. Urzędy, które jawiły mi się jako bezduszna machina biurokracji, to zwyczajni ludzie, którzy chętnie pomagali, ba! czasami nawet w obrazkach prawie tłumaczyli mi co robić należy dalej. Nieodzowną przy takich działaniach jest współpraca z profesjonalnym biurem rachunkowym. Ja lepiej trafić nie mogłam. Pani Bożena i jej zespół i momentach moim zdaniem tragicznych i nie do ogarnięcia okazały się źródłem wiedzy i ostoją spokoju tak bardzo mi potrzebną. I dzieje się, dzieje się tak dużo, że po tych dwóch latach "bycia" w domu mam wrażenie, że wpadłam w oko cyklonu, uczę się wszystkiego naraz od rozmów z kontrahentami po kalkulację, chłonę wiedzę jak gąbka wodę, tylko jeszcze szukam odpowiedzi na na jedno pytanie- "Co zrobić, żeby dobę rozciągnąć?"... czasu mi brak prawie na wszystko. Ale! jest dobrze! Wczoraj byłam w Piszu na pierwszych "występach", byłam ja i moje miski, koszyki, dywaniki, czapki i szaliki.Było fantastycznie.




A dzisiaj nie robiłam pierwszy raz od nie wiem kiedy tego lata nic, to znaczy cały dzień spędziłam w domu z dziećmi. Dziewczynki i T i ja potrzebowaliśmy takiej chwili bycia razem i to była cudowna niedziela. Byliśmy na grzybach.Teraz w kuchni unoszą się zapachy grzybów, które suszą się do kapusty na wigilię, dzieci śpią, a ja Wam pokaże co słychać w lesie


Czuć jesień, dzień był bardzo ciepły, ale las pachniał wilgotną ziemia i grzybami, drzewa zmieniły kolor z dojrzałej zieleń w złoto.Rozkwitły wrzosy tworząc barwne dywany pokryte motylami i szumiące pszczołami , które zbierały nektar na pyszny, słodki miód.Leniwe upalne lato powoli ustępuje pracowitej jesieni, nawet ptaki szumnie przelatują z drzewa na drzewo, żeby w hałaśliwym gwarze smakować pomarańczowo-czerwone owoce jarzębiny, głogu i dzikiej róży.
 U mnie w kuchnie też są grzybki. Moje grzybki szydełkowe, o takie właśnie

Pozdrawiam ciepło, u dobrego dnia życzę :)